środa, 27 sierpnia 2014

Prolog

Haymich, Effie, Katniss i Peeta jedli właśnie śniadanie w pociągu wiozącym ich do dwunastego dystryktu. Atmosfera była napięta i gęsta na tyle, że można by ją kroić nożem. Zarówno Haymich jak i Effie spodziewali się takiego obrotu sprawy, gdy tylko Peeta się dowie, że Katniss udawała miłość do niego, jednak ta martwa cisza była krępująca. Szczególnie po tak triumfalnym zwycięstwie. 
Pierwszy odezwał się Haymich.
- No co, dzieciaki? Nie cieszycie się? - spytał, ale ton jego głosu był taki jak zwykle. Chłodny i pozbawiony jakichkolwiek emocji.
Żadne z jego podopiecznych nie podniosło na niego choćby wzroku. Oboje tylko smętnie dziobali w talerzach. - Bo ja owszem. Wylansowałem kolejnych "przeklętych kochanków". Cholera, zaczynam się robić w tym coraz lepszy... - dodał krzywiąc się nieznacznie. - Effie, podasz mi dżemu?
Peeta zmarszczył brwi i podniósł zmieszany wzrok na swojego mentora.
- Jak to "kolejnych"? - spytał zdziwiony.
- Jak to... - zaczął, ale urwał w pół zdania przypominając sobie pewną istotną kwestie. - Zapomniałem, że jesteście za młodzi... - dodał wywracając oczami i natychmiast znowu napił się niebieskiego płynu, który sądząc po zapachu był jakimś alkoholem. Ton jego głosu wyraźnie wskazywał na to, że nie chce dłużej ciągnąć tego tematu.
- Kto był przed nami i dlaczego nic o tym nie słyszeliśmy?- spytała stanowczo Katniss.
- A co wyście się tak tego uparli?! - Haymich podniósł zdenerwowany wzrok i jednym haustem wypił kolejną szklankę tego samego zupełnie jakby pił sok. - Nie powiem wam, zrozumiano? Nie wiecie, to dobrze dla was, a ja nie mam zamiaru was uświadamiać - warknął. 
Podniósł się z krzesła, zabrał swój talerz, ukłonił się przed nimi przedrzeźniając doskonale przy tym Katniss.
- Dziękuję za uwagę. Jeśli pozwolicie zjem u siebie - powiedział, a jego głos wprost ociekał jadem.
Nie czekając na niczyją odpowiedź wyszedł.
Katniss patrzyła na drzwi za którymi zniknął tak intensywnie, że gdyby potrafiła już dawno wypaliłaby w nich dziurę.
- Nie możecie się na niego gniewać - powiedziała spokojnie Effie. - To jego drażliwy temat... Jednak dziwię się, Peeta, że nigdy nie słyszałeś tej historii.
- Nie rozumiem - powiedział  chłopak zmieszany. - Co to ma wspólnego ze mną?
- Więc ojciec ci nie opowiadał o swoim bracie?
- Jakim bracie?
Peeta już naprawdę nie wiedział o co chodzi. Czuł się zagubiony i chciał żeby mu ktoś wszystko natychmiast wyjaśnił. - Błagam cię, Effie. Opowiedz mi co się stało. Nie zniosę więcej tajemnic!
Kobiecie zrobiło się żal chłopaka, więc westchnęła tylko.
-No dobrze, ale cichosza. Jakby ktokolwiek się dowiedział że wam to pokazuję to... - tu Effie wzdrygnęła się teatralnie, tak że cekiny przypięte do jej zrobionej z blond loków misternej fryzury prawie poodpadały.
- Nie rozumiem... - zaczęła Katniss, którą najwyraźniej też zaciekawiła ta dziwna historia. - To jest zabronione?
Effie otworzyła usta, ale zanim zdążyła udzielić swojej podopiecznej odpowiedzi, ktoś ją uprzedził.
- Mało powiedziane, Skarbie. To zakazane - Od razu rozpoznali zimny, cyniczny głos Haymicha.
- Chwileczkę. - Peeta wstał. - To dotyczy mojej rodziny. Chyba mam prawo wiedzieć.
Haymich roześmiał się tubalnie.
- Chcesz wiedzieć? Twój wujek był głupcem. Też się zakochał tak samo jak ty. Tyle, że on miał gorzej, bo ona też go kochała. Igrzyska, arena, śmierć, ból po stracie... Umarło jedno, a prawie jakby umarli oboje. Tyle powinieneś wiedzieć - oznajmił beznamiętnym tonem głosu. - A teraz wybaczcie... Wróciłem tylko po Bimber.
Tak jak powiedział zabrał butelkę i udał się do swojego apartamentu. Położył się zrezygnowany na łóżku i wziął porządnego łyka z butelki.
Z zza ściany usłyszał prośby Peety i namowy Katniss. 
Kilka łyków bimbru później usłyszał fanfary. Dokładnie takie, które rozpoczynały telewizyjną transmisję igrzysk.
Dobrze wiedział, które oglądają. Sześćdziesiąte drugie.
Dobrze pamiętał zarówno wuja Peety, Derrego jak i Areyę.
Doskonale pamiętał jaki wtedy był załamany po śmierci żony, rodziców i brata, a także to jak młodziutka wówczas Areya wprowadziła do jego życia odrobinę szczęścia. Szczęścia, które później ze sobą zabrała i przepadła na zawsze.

Upił kolejny łyk bimbru licząc że alkohol złagodzi ból związany z bolesnym wspomnieniem.